Archiwum czerwiec 2004


cze 28 2004 ZA WYSOKO...
Komentarze: 6

Boje sie jutra...
JAkie upokorzenia przyjdzie jeszcze zniesc?
Czy 'jutro' bedzie gorzej niz 'dzisiaj'?
albo czy bedzie LepSze?
KoLejne zLudzenia znow nie chca dotknac prawdy...
Kiedy dLa nikogo sie nie liczysz..
Kiedy codziennosc jest taka smutna i zLa...
rzeczywistosc szara i bez wyrazu...a
perspektywa przySzLosci Cie przytLaCza...
Kiedy zycie przeLatuje obok Ciebie, a Ty
mimo rozpaczLiwych prob w zaden sposob
nie mozesz go pochwycic..
i wszystko straciLo sens(sens-czyLi wszystko
czego nigdy nie byLo)
Kiedy WSzystKie MaRzenia Okazuja sie fikcja,
bo koLejny deszcz niepowodzen uswiadamia Ci,
ze zadne z nich nie ma prawa sie speLnic...
i kiedy dokLadnie wiesz co bedzie DaLej..
Kiedy zamiast zyc-przezywasz..
Kiedy wszystkim wokoL jest wszystko jedno..
czy jestes czy Cie nie ma...
Kiedy zadne czuLe spojrzenie nie spotka sie
z Twoim...gdy rzucasz rozpaczLiwe wezwanie SOS,
ktore Spadaja Ci Na NoS ..bo nikt nie chce
ich pochwycic..
Kiedy wciaz przed kims GRAsz...udajac,ze jakos
sie 3masz...podczas gdy tak naprawde dawno sie
rozsypaLes...
Kiedy czujesz sie tak,ze Lepiej byLoby juz nic nie czuc
Kiedy nie ma sie na czym oprzec...
Wtedy wzbiera rozpacz ktora Cie PocHLania..
Przy KaZdym niepowodzeniu...
Przy KaZdym upokorzeniu...
pustce...
KoLejna KropLa RozPaCzy...DOLaNCza
do PoZowStaLuch by Cie ZaToPiC..
..TOnieSz..
dLaczego tak trudno jest zrobic cos..
Co DLa innych MogLoby wyDaWac sie NAJpRoStsze..
dLaczego gdy przestaje oDdychac... po cHwiLi
..jakis odruch nad ktorym nie panuje...kaze
nabrac mi powietrza?
dLaczego zycie jest cHwiLami(cHwiLami?)
takie podLe i uporczywe?
DLaCzego tak trudno jest zrobic sobie miejsce
na Ziemi i DLaczego mnie sie to nieudaje?
dLaczego potzrebuje czuc,ze jestem kochana?
i DLaczego tego nie czuje?
Tak Trudno jest zyc, Gdy nikogo nie razi Twoja
nieoBecnoSC..
Gdy nie ma juz marzen,postanowien,ideaLow,wiary
MLoDoSci, nadziei,ceLoW,SzCZeScia,MiLoSci,
PRAwDy..NIE MA NIC..
JEst TyLko SzaRa Pusta DziuRa..ZaMiaSt SeRCa..
KoLejny DzieN DO PRzEZyCia-wyzwanie ktoRe Ma
Wymiar wyroku..
KoLejna wioSna,na ktora wCaLe nie czeKaLes
Gdy ktos utRaciL naDzieje ZwykLe nie DBa o REszte
NiecH ZGAsnie SLoNCe..i nie BEDzie JuTra..
ZeBy juZ WiEcej Nie BOLaLo..
...
Ta NotKa nie jest wyrazem mojego nieszczeScia
aLe Zagubienia..

d2ieciak : :
cze 24 2004 ZA DALEKO...
Komentarze: 5
CzAsami cHciaLabym powiedziec 'Dosc'
PokaZaC CALemu Swiatu,ze mozna mi
zaufac...
cHciaLaby, aLe nie potrafie...
Bo nie mozna.
Nie wiem dLaczego czasami
MaM ochote zniknac..
cHociaz na cHwiLe..
aLe nie zniknac dLA innych
TyLko DLa siebie..
Nie CzuC niC..
SzCzEScia, BoLu, ZaDoWOLenia, smutku
...NIC...
To 'nic' wyDALe mi sie taK cHoLernie
odLegLe...NieosiagaLne...
Patrze na Ludzi i ZasTanaWiam Sie
'w czym jestem od nich gorsza?'
w gLowie szybko ukazuje sie
odpowiedz ' w niczym '
wiec dLaczego czuje sie
iNNa?
dLaczego boje sie SaMej siebie?
Swoich uczuc,swojego sposobu bycia.
Juz nie zastanawiam sie kim jestem...
To pytanie nie daJe mi zadnej
satysfakCji..
TeRaz Pytam BoGa 'dLaczego jestem?'
...
UsmiecHam sie...
PierWszy RAz Od TAK DaWna
UsmiecHam Sie!
TYLko boje sie, ze ten usmiech gdzies tam w
srodku jest zupeLnie nieszczery, nieuzasadniony.
Patrze na siebie i nie widze tamtej Diany...
Tej ktora nie daje sobie rady...
MaM SiLe, aLe Czy ta siLa wystarczy zeby chciec zyc?
NAJBARdziej na SwieCie Boje Sie wLaSnie tego..
MaM OcHoTe ZerKnac W PRzySzLoSc i unikNAC WSzystkich
TEsKnoT, ZaLu, bOLu, Smutku...
...
KRzyCze, WiEc DLaczego nikt tego nie SLySzy?
MoZe kRzyCze za Cicho?
nie, To tYLko ten swiat stworzony do sLuchania
zupeLnie czego InneGo...
...
KochaM ZyC...aLe..Czy 'kocham' Wystarczy?
d2ieciak : :
cze 16 2004 Droga donikąd
Komentarze: 10
Pozdrowionka i gigantyczne buziaki dla kochanej Dajen :*
"Jeden zabity to tragedia, miliony to statystyka." - J. Stalin

Droga prowadziła donikąd. Prawie dosłownie. Ciemnoczarny asfalt, gdzie niegdzie poprzecinany pęknięciami powstałymi jeszcze ponad czterdzieści lat temu, znikał za i przed pojazdem. Rozstawione po bokach drogi wieże energetyczne iskrzyły tylko, delikatnie rozświetlając noc. W określonych odstępach czasu przestrzeń pomiędzy nimi przeszywały wyładowania, wywołane przekaźnikami - taki transport energii stał się standardem już piętnaście lat temu. W ogóle przez te kilka lat technika poszła naprzód. Nie licząc schronisk dla bezdomnych czy slumsów, naprawdę mocno zyskaliśmy na upływie czasu... Świat chyba zmądrzał. Bo jeśli jest inaczej, to nic nas już nie uratuje...

Kiedyś można było bezpiecznie wyjść na ulicę po dwudziestej drugiej... dziś w dzień można zginąć. Cena za postęp, jestem pewien, bo jak inaczej można nazwać bezpyłowe kopalnie, rafinerie czy choćby samochody napędzane rozproszoną elektrycznością? Oczywiście, podatki są wysokie, ale przecież dzięki temu mamy w powietrzu to co w nim powinno być, bez dodatków trujących, a kable stały się właściwie zbyteczne. Cywilizacje pozaziemskie? Nie wiem, naprawdę. Ale nie mam o czym myśleć, teraz na Ziemi dzieje się tak dużo, że nie mam potrzeby zaprzątać sobie głowy takimi detalami...

„Ojcze nasz, któryś jest w niebie...”

Kolejny cios powalił go na ziemię. Z trudem łapał oddech. Gangi uliczne stawały się coraz to zacieklejsze. Już nie chodziło o panowanie nad dzielnicą, lecz o całe miasto... Oddychał ciężko. I znów kolejny cios, tym razem upadł z kolan. Wiedzieli, że nic przy nim nie znajdą. Tylko kolejny zastrzyk adrenaliny, i znów kopniak. I tak do bólu. Kolejna ofiara upodlenia Miasta Aniołów. Kiedy Steve przybył na miejsce, nie było czego zbierać.

- Od jak dawna nie żyje? - rzucił półgębkiem, kiedy wysiadł z samochodu.

- A bo ja wiem? Technicy ustalili, że w tej chwili to już dwanaście godzin i trzydzieści dwie minuty. Mogli się bardziej postarać. - odrzekł jakiś palant z przekręconą odznaką.

- Pozwolisz że ja to ustalę. - odparł na to Steve. Podszedł do ciała.

Ciało pokryte było różnej maści śladami i ranami. Widać było, że ten człowiek cierpiał dość długo, zanim go zabili, a i później jeszcze nieźle oberwał. Steve zmiął przekleństwo pod nosem. "Zabierzcie go prosto do spalarni" - rzucił, po czym oddalił się w stronę swojego wozu. Kolejne zmarnowane popołudnie.

Te pozostałe kilka godzin w pracy spędził na liczeniu plam na monitorze w kącie. Stary Flatron już dawno wyszedł z obiegu - wyświetlacze kriokrystaliczne i holoprojektory były znacznie tańsze w eksploatacji. Palił sobie spokojnie papierosa za papierosem, kontemplując zwisające z sufitu kable...

„... święć się imię Twoje... przyjdź królestwo Twoje...”

Kolejny ranek nadszedł równie niezauważenie jak poprzedni. Świt, później wysyp ludzi na ulice. Ruch trwał, jak zwykle, od dziewiątej do jedenastej. Później każdy zamykał się w swoim domu, aby przetrwać do następnego dnia. Steve obserwował to wszystko zza szyby swojego biura, przez prawież pradawne przesłony, zwane chyba kiedyś żaluzjami. Narzekał głośno na stare budownictwo ilekroć musiał wejść po schodach na czwarte piętro starego gmachu na rogu Newtona i Długiej. To nie było jego miejsce.

„... chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj...”

Stara Maggie Sue codziennie rano wynosiła śmieci. Codziennie rano witał się z nią, kiedy szedł do pracy. Codziennie rano mijał ten sam kontener na śmieci. Rzekł ktoś dawniej, że na śmietnisku wszystko do siebie pasuje. Zupełnie jak tu, myślał sobie wtedy... Indykator wezwania wyrwał go z zamyślenia. Napad z bronią w ręku, już chyba dwudziesty w tym tygodniu. Nie ma co się spieszyć, pomyślał w duchu, przecież i tak ofiara zginie zanim tam dotrą. Zawsze tak jest, zawsze.

Nie tym razem. Kiedy dojechał na miejsce, jego oczom ukazała się komiczna wręcz scena: człowiek około siedemdziesięciu lat groził makabrycznie starym coltem jakiemuś młodzianowi. Co było w tym śmiesznego - to to, że młodzian w ogóle nie próbował zaatakować starca. Przecież w tym wieku każdy był członkiem jakiegoś gangu, więc cóż to za problem?

Problem po chwili rozwiązał się sam. Dziadek postanowił rzucić się na młodego, lecz nawet nie dobiegł, gdyż padł - rażony w miarę nowoczesnym glock'iem. Bez słów ani pytań, agenci biura położyli chłopaka kilkoma celnymi strzałami. Nie miał na sobie żadnej ochrony. Steve miał pod wieczór do wypełnienia stos papierzysk...

„... i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom...”

"Kolejny dzień, kolejna gehenna", myślał Steve, jadąc na miejsce kolejnej zbrodni. Poranna strzelanina, dwa ciała, jeden ranny gangowiec. Głupota ogarnia miasto. "Tak właściwie - do czego ono zmierza?" Dość powiedzieć, że podziemie zaczyna się coraz lepiej zaopatrzać. Tym gorzej dla przechodniów.

Popołudnie i wieczór upłynęły mu dość żałośnie. Kilka godzin nudnego spotkania z szefostwem, kolejne dwie godziny czekania na kolejne spotkanie, potem znów nudy na potęgę. Do domu, jeśli jego małe, nudnawe mieszkanko nazwać można domem, wrócił grubo po północy, zmęczony i znudzony do granic. Zasnął, nie włączywszy nawet telewizora.

„... i nie wódź nas na pokuszenie...”

Delikatny zarys ognistej kuli pojawił się na horyzoncie... z alejki dobiegł cichy krzyk... Oślepiający blask powoli zaczynał doskwierać oczom... Dwie ulice od Mostu jakaś kobieta goniła złodzieja z torebką. Nancy z naprzeciwka właśnie parzyła herbatę, Trevor smacznie chrapał... Fala ciepła powoli ogarniała miasto, budziła je z tej nocnej stagnacji... stagnacji, która ogarnia ludzkie umysły... Słońce leniwie, prawie anemicznie wspinało się po horyzoncie... a to wszystko już osiem minut temu...

... ale nas zbaw ode złego...”

- Zastanawiałeś się kiedyś, na cholerę komu taki świat? - pytanie rzucone w pustkę przed komisarzem. I cisza. Muchy nie mają co robić, brzęczą pod wentylatorem.

- Nie. - pada w końcu - Ale komuś na pewno jest on potrzebny. Spójrz na tych złodziei, włamywaczy, gwałcicieli... Oni mają dobrze. -

- Racja, i ... nie racja. -

Zapada cisza. I stan ten trwa już do godziny piętnastej.

Po piętnastej - zmiana. Jakiś ruch, ktoś chodzi, ale tak naprawdę wszystko po staremu. Życie, jak życie.

„... w imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego...”

Wieczór zapadał powolnie, cicho, szaro. Pływał w sadzy. Jak co wieczór. Życie jak papier toaletowy. Czy ktokolwiek kiedykolwiek powiedział, że życie musi być ciekawe, pasjonujące? Na piśmie to proszę...

Steve powoli zaczynał się wyłączać. Wieża stereo na niskich obrotach, spokojna muzyka: radio CyBer. Rozsiadł się wygodniej w fotelu. Telewizor, z wyłączonym głośnikiem, właśnie wyświetlał reklamę najnowszej zlewosuszarki z wbudowanym w ramach promocji odkurzaczem. Tylko...

Steve wyłączył telewizor. Ten świat już mu nie pasował. Z dnia na dzień pragnął się stąd wyrwać - gdziekolwiek.

Nie usłyszał szczęku okna. Nie zobaczył ciemnej postaci w lustrze. Nie poczuł nawet noża w sercu.

Zapytał tylko w duchu "Na cholerę komu taki świat?"...

„... Amen.”

I nikt już nie pamiętał jego imienia. Nazwiska. Stopnia. Tylko kilku kolegów, i jego kwiat, uwiędły w domu w doniczce. I na cholerę komu taki świat?

[ Jestem pewny, że wiele osób opowiadania nie zrozumie, ale... Dorośnijcie, obejrzyjcie prawdę na własne oczy. ]

d2ieciak : :
cze 08 2004 "ZA BLISKO..."
Komentarze: 7

- jakie masz marzenie??*
-Ty jestes moim marzeniem
-dziwna jestes*
-Chciales poznac moje zdanie
-aLe nigdy nie cHciaLem poznawac Ciebie*
...
dLaczego...poznajemy ludzi??
dzisiaj to zwykly czlowiek..
jutro nasz przyjaciel,wrog, obronca,
Zycie jest takie dziwne..
daJe..NaM w KoSc Wtedy kiedy naj miej sie
tego spodziewamy..
a kiedy jestesmy czujni..
przekupuje..nas szczesciem..
...
KAzdego Dnia kiedy sie budze..
zastanawiam sie jak bedzie wygLaDaL..
dzin...
Czy stanie sie cos co utkwi w mojej
pamieci..
Nie Pamietam co czuLam tamtej SoBoTy..
Pamietam TyLko..ze ByLam..NAJszczeSLiwSza
Osoba na Swiecie..i ze padaLo..
...
nie chce PamietaC TeGo DNia..
...
CoFaM sie mysLac o przeszLosci
ChciaLabym Zrobic krok w PRzySzLosC..
aLe..tego nie potrafie..
DUZO CzAsu minie...zanim...poczuje
sie jak prawdziwy..cZLowiek..
zanim bede zyLa BeZTroSka..
Chociaz wiem..ze jestem BLisko..

d2ieciak : :
cze 05 2004 ŚWIAT, NIE MOJ...
Komentarze: 5
Nie wiem..
sama nie wiem, jakiej tresci powinna byc ta notka
MozLiwe ze wcaLe nie powinno jej byc...
CzaSami mam ochote poprostu nie pisac..
nastepna notka..taka sama..jak te inne..
smutna...drazniaca...zimna jak lod...
...
W mojej gLowie stwarzam sobie Swiat Inny..
boje sie,ze kiedys dojde do takiego stanu,ze
nie bede potrafiLa OdrOznic..mojego swiata
od tego prawdziwego...
...
Czasami czuje sie tak..dobrze..tyLko dLatego,ze
widze rzeczy ktOrych tak naprawde nie ma...
Po czym..nagLe wszystko rozmywaja Lzy...
tak nieuzasadnione...jak mOj pobyt...Tu..
nie chce pisac ... co to znaczy "Tu" poniewaz
to dLa mnie zbyt wazne..
...
Nie wiem jak to sie dzieje...moze wCaLe nie jestem taka
siLna...
taka...ktOra da sobie Rade...
...
Kiedys nie pLakaLam...
kiedys byLo inaczej
teraz...nie jest ZLe..napewno Lepiej..niz przedtem
a moze to wrazenie to takze iLuzja...
nie wiem...ALe..pLacze..CaLy CzaS pLacze..
iDe uLica..i nagLe..nie wiadomo z kad ..Lzy..
budze sie..RaNo..Lzy..
siedze na Lekcji... Lzy..
COKoLwiek bym nie robiLa..
Gdzies obok..mnie..zaVsze pojawiaja sie Lzy..
Czasami..wyobrazam sobie..ze to nie ja pLacze..
TyLko Ci Ludzie Ktorzy Zawsze sa w zasiegu wzroku.
staram sie im poMoc ALe..oni wCALe...nie potrzebuja pomocy..
Przeciez sa Zdrowi...Piekni..IdeaLni...
JA taKa..nie jestem..Juz..TaKa..nie jestem...
JUZ...

 

d2ieciak : :