cze 16 2004

Droga donikąd


Komentarze: 10
Pozdrowionka i gigantyczne buziaki dla kochanej Dajen :*
"Jeden zabity to tragedia, miliony to statystyka." - J. Stalin

Droga prowadziła donikąd. Prawie dosłownie. Ciemnoczarny asfalt, gdzie niegdzie poprzecinany pęknięciami powstałymi jeszcze ponad czterdzieści lat temu, znikał za i przed pojazdem. Rozstawione po bokach drogi wieże energetyczne iskrzyły tylko, delikatnie rozświetlając noc. W określonych odstępach czasu przestrzeń pomiędzy nimi przeszywały wyładowania, wywołane przekaźnikami - taki transport energii stał się standardem już piętnaście lat temu. W ogóle przez te kilka lat technika poszła naprzód. Nie licząc schronisk dla bezdomnych czy slumsów, naprawdę mocno zyskaliśmy na upływie czasu... Świat chyba zmądrzał. Bo jeśli jest inaczej, to nic nas już nie uratuje...

Kiedyś można było bezpiecznie wyjść na ulicę po dwudziestej drugiej... dziś w dzień można zginąć. Cena za postęp, jestem pewien, bo jak inaczej można nazwać bezpyłowe kopalnie, rafinerie czy choćby samochody napędzane rozproszoną elektrycznością? Oczywiście, podatki są wysokie, ale przecież dzięki temu mamy w powietrzu to co w nim powinno być, bez dodatków trujących, a kable stały się właściwie zbyteczne. Cywilizacje pozaziemskie? Nie wiem, naprawdę. Ale nie mam o czym myśleć, teraz na Ziemi dzieje się tak dużo, że nie mam potrzeby zaprzątać sobie głowy takimi detalami...

„Ojcze nasz, któryś jest w niebie...”

Kolejny cios powalił go na ziemię. Z trudem łapał oddech. Gangi uliczne stawały się coraz to zacieklejsze. Już nie chodziło o panowanie nad dzielnicą, lecz o całe miasto... Oddychał ciężko. I znów kolejny cios, tym razem upadł z kolan. Wiedzieli, że nic przy nim nie znajdą. Tylko kolejny zastrzyk adrenaliny, i znów kopniak. I tak do bólu. Kolejna ofiara upodlenia Miasta Aniołów. Kiedy Steve przybył na miejsce, nie było czego zbierać.

- Od jak dawna nie żyje? - rzucił półgębkiem, kiedy wysiadł z samochodu.

- A bo ja wiem? Technicy ustalili, że w tej chwili to już dwanaście godzin i trzydzieści dwie minuty. Mogli się bardziej postarać. - odrzekł jakiś palant z przekręconą odznaką.

- Pozwolisz że ja to ustalę. - odparł na to Steve. Podszedł do ciała.

Ciało pokryte było różnej maści śladami i ranami. Widać było, że ten człowiek cierpiał dość długo, zanim go zabili, a i później jeszcze nieźle oberwał. Steve zmiął przekleństwo pod nosem. "Zabierzcie go prosto do spalarni" - rzucił, po czym oddalił się w stronę swojego wozu. Kolejne zmarnowane popołudnie.

Te pozostałe kilka godzin w pracy spędził na liczeniu plam na monitorze w kącie. Stary Flatron już dawno wyszedł z obiegu - wyświetlacze kriokrystaliczne i holoprojektory były znacznie tańsze w eksploatacji. Palił sobie spokojnie papierosa za papierosem, kontemplując zwisające z sufitu kable...

„... święć się imię Twoje... przyjdź królestwo Twoje...”

Kolejny ranek nadszedł równie niezauważenie jak poprzedni. Świt, później wysyp ludzi na ulice. Ruch trwał, jak zwykle, od dziewiątej do jedenastej. Później każdy zamykał się w swoim domu, aby przetrwać do następnego dnia. Steve obserwował to wszystko zza szyby swojego biura, przez prawież pradawne przesłony, zwane chyba kiedyś żaluzjami. Narzekał głośno na stare budownictwo ilekroć musiał wejść po schodach na czwarte piętro starego gmachu na rogu Newtona i Długiej. To nie było jego miejsce.

„... chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj...”

Stara Maggie Sue codziennie rano wynosiła śmieci. Codziennie rano witał się z nią, kiedy szedł do pracy. Codziennie rano mijał ten sam kontener na śmieci. Rzekł ktoś dawniej, że na śmietnisku wszystko do siebie pasuje. Zupełnie jak tu, myślał sobie wtedy... Indykator wezwania wyrwał go z zamyślenia. Napad z bronią w ręku, już chyba dwudziesty w tym tygodniu. Nie ma co się spieszyć, pomyślał w duchu, przecież i tak ofiara zginie zanim tam dotrą. Zawsze tak jest, zawsze.

Nie tym razem. Kiedy dojechał na miejsce, jego oczom ukazała się komiczna wręcz scena: człowiek około siedemdziesięciu lat groził makabrycznie starym coltem jakiemuś młodzianowi. Co było w tym śmiesznego - to to, że młodzian w ogóle nie próbował zaatakować starca. Przecież w tym wieku każdy był członkiem jakiegoś gangu, więc cóż to za problem?

Problem po chwili rozwiązał się sam. Dziadek postanowił rzucić się na młodego, lecz nawet nie dobiegł, gdyż padł - rażony w miarę nowoczesnym glock'iem. Bez słów ani pytań, agenci biura położyli chłopaka kilkoma celnymi strzałami. Nie miał na sobie żadnej ochrony. Steve miał pod wieczór do wypełnienia stos papierzysk...

„... i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom...”

"Kolejny dzień, kolejna gehenna", myślał Steve, jadąc na miejsce kolejnej zbrodni. Poranna strzelanina, dwa ciała, jeden ranny gangowiec. Głupota ogarnia miasto. "Tak właściwie - do czego ono zmierza?" Dość powiedzieć, że podziemie zaczyna się coraz lepiej zaopatrzać. Tym gorzej dla przechodniów.

Popołudnie i wieczór upłynęły mu dość żałośnie. Kilka godzin nudnego spotkania z szefostwem, kolejne dwie godziny czekania na kolejne spotkanie, potem znów nudy na potęgę. Do domu, jeśli jego małe, nudnawe mieszkanko nazwać można domem, wrócił grubo po północy, zmęczony i znudzony do granic. Zasnął, nie włączywszy nawet telewizora.

„... i nie wódź nas na pokuszenie...”

Delikatny zarys ognistej kuli pojawił się na horyzoncie... z alejki dobiegł cichy krzyk... Oślepiający blask powoli zaczynał doskwierać oczom... Dwie ulice od Mostu jakaś kobieta goniła złodzieja z torebką. Nancy z naprzeciwka właśnie parzyła herbatę, Trevor smacznie chrapał... Fala ciepła powoli ogarniała miasto, budziła je z tej nocnej stagnacji... stagnacji, która ogarnia ludzkie umysły... Słońce leniwie, prawie anemicznie wspinało się po horyzoncie... a to wszystko już osiem minut temu...

... ale nas zbaw ode złego...”

- Zastanawiałeś się kiedyś, na cholerę komu taki świat? - pytanie rzucone w pustkę przed komisarzem. I cisza. Muchy nie mają co robić, brzęczą pod wentylatorem.

- Nie. - pada w końcu - Ale komuś na pewno jest on potrzebny. Spójrz na tych złodziei, włamywaczy, gwałcicieli... Oni mają dobrze. -

- Racja, i ... nie racja. -

Zapada cisza. I stan ten trwa już do godziny piętnastej.

Po piętnastej - zmiana. Jakiś ruch, ktoś chodzi, ale tak naprawdę wszystko po staremu. Życie, jak życie.

„... w imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego...”

Wieczór zapadał powolnie, cicho, szaro. Pływał w sadzy. Jak co wieczór. Życie jak papier toaletowy. Czy ktokolwiek kiedykolwiek powiedział, że życie musi być ciekawe, pasjonujące? Na piśmie to proszę...

Steve powoli zaczynał się wyłączać. Wieża stereo na niskich obrotach, spokojna muzyka: radio CyBer. Rozsiadł się wygodniej w fotelu. Telewizor, z wyłączonym głośnikiem, właśnie wyświetlał reklamę najnowszej zlewosuszarki z wbudowanym w ramach promocji odkurzaczem. Tylko...

Steve wyłączył telewizor. Ten świat już mu nie pasował. Z dnia na dzień pragnął się stąd wyrwać - gdziekolwiek.

Nie usłyszał szczęku okna. Nie zobaczył ciemnej postaci w lustrze. Nie poczuł nawet noża w sercu.

Zapytał tylko w duchu "Na cholerę komu taki świat?"...

„... Amen.”

I nikt już nie pamiętał jego imienia. Nazwiska. Stopnia. Tylko kilku kolegów, i jego kwiat, uwiędły w domu w doniczce. I na cholerę komu taki świat?

[ Jestem pewny, że wiele osób opowiadania nie zrozumie, ale... Dorośnijcie, obejrzyjcie prawdę na własne oczy. ]

d2ieciak : :
23 czerwca 2004, 20:18
No, opowiadanie niczego sobie, tak okiem fachowca (tez pisze;]). Co do zmiany swiata na lepsze, nie wierze w to - nawet jesli sie np. zmienie na lepsze (choc uwazam, ze jestem dobry i tolerancyjny), nie zrobi tego 36 miliardow ludzi na ziemi. Dobra, przyznam - są dobrzy ludzie na świecie, ale tych złych jest o całą masę więcej! Zawsze było ich pełno - nic tego nei zmieni.
23 czerwca 2004, 20:18
Zapraszam do siebie;]
23 czerwca 2004, 18:43
opowiadanie jest bardzo ciekawe, gratuluję autorowi, ale wg zupełnie niepotrzebie i nie cąłkiem trafnie wykorzystałeś modlitwę \"Ojcze nasz\", gdy przy takich rozwinięciach modlitwy piszesz o zabójcach i gwałcicielach, mozęsz zranić czyjesz uczucia religijne... Loris nie uogólniaj w ten sposób, bo przecież wśród nas znajdują się ludzie którzy starają sie jakos pomóc, np zajmując sie akcjami charytatywnymi, ale faktem jest zę większosc społeczeństwa jest nieczuła na ludzką szkodę, ale jeśli to już zauważyłaś, to zacznij zmieniać świat, zacznij zmieniac świat od siebie, każdy z nas moze zmienić świat
Sawer :)
18 czerwca 2004, 20:39
Dzieki za takie dobre komentarze =_=
18 czerwca 2004, 11:25
naprawde strasznie wzruszające =( czasami warto taką,prawde usłyszeć. Pozdraiwam i zapraszam do mnie .SaturN
www.loris.prv.pl
17 czerwca 2004, 12:44
ja...
17 czerwca 2004, 10:45
no a Ksawer sie nie podpisaŁ...:-) aLe...to prawda notka nie jest moja... i chyba częściej..bede prosiŁa...KSawera o takie opowiadania...naprawde..strasznie doją..do myśLenia.. PS. Dzięki za Buziaki:*
aNiuLka =)
17 czerwca 2004, 09:51
Tak KSawery... Ładnie to napisaŁeś... Ślicznie... Masz rację... Za dużo chamstwa jest na tym świecie... CzŁowiek sam czŁowiekowi jest wiLkiem... Zamiast sobie wzajemnie pomagać- dobić, zabić, zastrzeLić.. PrzyŁączam się do buziaczków dLa Diankuś ;)
KaSiUlKa=*
17 czerwca 2004, 09:48
A dla mnie ta notka daje wiele do myślenia. Np..nie chciałabym, żeby po mojej śmierci, wszyscy o mnie zapomnieli, żeby nie wiedzieli, jak miałam na imię..To prawda, na cholerę komu taki świat..Bez tolerancji, z samymi krytykami..z wojnami..ze strasznym okrucieństwem...Ehh..ja np. Nie pojmuję tego, że Hitler zabił tak wielu ludzi..on był...skończonym idiotą..jak on tak mógł...byłam w obozie koncentracyjnym i omało się nie poryczałam, jak zobaczyłam te komory gazowe, w których więziono ludzi, aby ich zabić i krematoria, w których palono już zabitych...to pomyślałam sobie..jak takie rzeczy można było robić z ludźmi...To jest okropne...Zabić drugiego człowieka...Po prostu..Brak mi już słów na to=(. Pozdro Dianka..to prawda, notki nie w Twoim stylu=*
17 czerwca 2004, 08:41
Notka troche dziwna ,ale strasznie prawdziwa . Tylko nie rozumiem jednego dlaczego u góry są pozdrowienia dla Ciebie.I ta notka taka nie Twoja , taka nie w Twoim stylu.Nigdy nie pisałaś o takich rzeczach.Wielkie cmoki:*

Dodaj komentarz